Bez dwóch zdań. I nie wiem, czy się to kiedyś zmieni. Po pierwsze, że uwielbiam kryminały. A po drugie:
- główny bohater
- pozostali bohaterowie
- klimat
- niesamowity scenariusz
- reżyseria mistrza tego fachu
Co tu dużo mówić, dwadzieścia pięć części istnego Arcydzieła. Gajewski, odpalający papierosa za papierosem, uparty, za wszelką cenę próbujący dociec prawdy. Banaś, dojrzewający na ekranie glina. Jóźwiak, genialne tło serialu. Doktor Seifert, zimna jak lód, precyzyjna patolog bez złudzeń. I tak dalej. Luksusowy burdel dla morderców. Miasto. Powiśle. Piotr Kurten. Można tak w nieskończoność, i ciut ciut.
Zatem wystarczy napisać: zbrodnia niszczy każdego. Zakończenie drugiej serii było, w mojej opinii, zrobione, aby każdy sobie sam po swojemu dopowiedział, ale nie obraziłbym się, gdyby nowe zbrodnie rozwiązywane przez wydział zabójstw pragnęły mnie trochę zniszczyć.